Dopiero rozkulbaczyliśmy nasze wielbłądy po powrocie z panelu o ekologii na festiwalu reklamowym w Cannes, a tu już deadline na kolejne Kocopały Kwartału! Chat GPT krztusi się ze śmiechu, kiedy prosimy go o teksty na temat najświeższych branżowych rewelacji, więc co robić… Popijając Bud Light z promocji March Madness, sami lecimy z objawieniami ostatnich 3 miesięcy:
- W oparach niezrównoważonej groteski (i rosé)
Samsung (i pewnie nie on jeden, ale ich akurat przyłapaliśmy na LinkedIn), wynajął w Cannes luksusowy jacht, na który sprosił zatroskanych o środowisko reklamiarzy, by porozmawiać z nimi o zrównoważonym rozwoju. Brzmi jak tani żart? O nie, proszę Państwa, to nie są tanie rzeczy 😊
Ze zdjęcia nie widać, by był to jacht napędzany wyłącznie wiatrem, domniemywa się, że paneliści nie dotarli do Cannes na osłach, mamy nawet pewne obawy, że na łajbie serwowano skorupiaki i rosé…
Na pocieszenie dodajmy, że nie tylko na Lazurowym Wybrzeżu debatuje się dziś o zielonych ratingach i ESG. Ewangeliści zrównoważonych mediaplanów, obsługujący linie lotnicze i parówki, są już nad Wisłą, a my drżymy z radosnego podniecenia ile LOL CONTENTU nam tu dostarczą😊
- Recydywiści łże-badań
Sztuką jest dostać się do kocopołów, ale powtórzyć wyczyn dwa kwartały z rzędu udaje się nielicznym. Brawa więc dla agencji BrandLift, która niezmordowanie spamuje łże-danymi o popularności social mediów w Polsce oraz redakcji, które przeklepują tę radosną badawczą twórczość. To dzięki nim wiemy, że „Ulubionym portalem społecznościowym Polaków jest… Facebook”, a „Tik Tok o wiele mniej popularny niż wielu z was zakładało”. Mało który dziennikarz zreflektował się i we wstępie zaznaczył, że BrandLift bada użytkowników Instagrama, a nie Internetu, a ich dane tyle nam mówią o rzeczywistości, co zdjęcia profilowe Instagramerek o ich faktycznym wyglądzie.
- Szczucie samobójstwami zamiast rzetelnego badania
Prawie 1/3 dzieci nie chce żyć. Czworo na dziesięć myślało o samobójstwie. Takie alarmistycznie wnioski wypłynęły z „badania” Młode Głowy fundacji Unaweza potężnie nagłośnionego przez media. Skali zainteresowania trudno się dziwić – problemy ze zdrowiem psychicznym młodzieży spędzają sen z oczu rodziców, nauczycieli, lekarzy i psychologów. Może to dobrze, że akurat wyniki „badania”, o którym mowa, straszą jednak przede wszystkim na innym poziomie – złej realizacji i nieuprawnionego wnioskowania. Temat z pełną powagą (którą i my w tej humorystycznej rubryce wyjątkowo zachowujemy) wzięły na warsztat Socjolożki (www.socjolozki.pl), które wypunktowały kardynalne błędy: badanie 9-latków bez obecności psychologa, ta sama ankieta dla 9-latka i 17-latka; niejednoznaczne, często niezrozumiałe dla przeciętnego dziecka pytania. Dodajmy do tego niezachowanie reprezentatywności, które nie przeszkadzało autorom uogólniać wyników dla populacji.
Tytaniczną pracę Socjolożek podziwiamy – miejmy nadzieję, że badacze „wszystkiego” na przykładzie Unawezy nauczą się odrobiny pokory. W refleksyjność i krytyczność mediów niestety dawno już przestaliśmy wierzyć – nie był to z pewnością ich ostatni, nomen omen, samobój.
- KIM, czyli radiowe call center zamiast realnego pomiaru
Obiecywała nam Krajowa Rada jednoźródłowe badanie mediów, a w zamian dostaliśmy deklaracje i obdzwonki. Miliony, które na to poszły, liczymy już w dziesiątkach, z których najgrubsze dwie przytuliła nieznana poza wsią Dębina (skąd rejestr) firma Alternatywa. Ten akurat kontrakt Krajowego Instytutu Mediów (KIM) zostawiamy NIK-owi i prokuraturze. A sami zachodzimy w głowę nad planami KIM-u, który postanowił nie zwiększać swojego pasywnego panelu do pomiaru mediów, jak w połowie czerwca podał „Press”. Panel ten podobno nadal działa, podobno liczy 3 tys. osób i podobno zbiera jakieś wyniki, choć nikt ich nigdy szerzej nie widział.
PS w razie gdyby KIM wybierał logotyp dla tego badania, podpowiadamy motyw przewodni:
- Kogo pooborączkowało w YES
Okryty tęczową chwałą i branżowymi nagrodami producent biżuterii obiecał 10 jednopłciowym parom darmowe obrączki pod warunkiem, że do 10 lipca kupią za tysiaka pierścionek zaręczynowy, oznaczą YES w swoich soszjalach no i… do 2027 r. polski rząd zalegalizuje małżeństwa jednopłciowe. Regulamin wygląda jakby go pisał prokurent spółki pilnując, by przypadkiem YES za frajer nie wypuścił 10 par obrączek. Ale intencje przejrzeli natychmiast nawet polscy reklamowi stratedzy, zazwyczaj łykający jak młode pelikany wszystko co tęczowe, prokobiece i progresywne. Na YES wylała się fala krytyki, akcję odwołano, a polski przodownik brand-purpose – nim złowi kolejne Effie – może nawet zostanie spytany o wyniki sprzedaży?
- Bud Light na wojnie kulturowej
O wyniki sprzedaży nie trzeba natomiast pytać Bud Light, producenta piwa, który przyobrączkował zdrowiej niż YES, a sprzedaż w maju tąpnęła mu o ponad 20 proc. A czemu? Bud Light postanowił być inkluzywny, ale niekoniecznie dlatego, że dyktowało mu to szczere chmielowe serduszko (ojej, nie mówcie nam tu przypadkiem, że marki nie mają serduszek!). Najęli więc Dylan Mulvaney, transgenderową instagramerkę, do promocji konkursu z okazji March Madness. Rozjuszyli tym amerykańską konserwę – prawicowcy wszczęli bojkot browaru. Marketer postanowił więc przygasić pożar benzyną i zdystansował się od Dylan, bagatelizując rangę jej postu oraz znaczenie jej osoby dla Bud Light. Efekt? Rozsierdzona społeczność LGBT rzuciła się do swojego bojkotu Bud Light, a w kolejnych tygodniach media raportowały tylko dwucyfrowe spadki sprzedaży marki.
Tak się, drogie dzieci, kończy zabawa w diversity and inclusion przez korporacje, którym wbrew temu co mówią wcale nie chodzi o lepszy i bardziej zrównoważony świat. Bud Light w tym kontekście zasługuje na szczególne uznanie – tak wmieszać się w amerykańską ‘wojnę kulturową’, by obrócić przeciw marce obie strony barykady, nie udało się dotąd chyba żadnej korporacji. No, w mniejszej skali udało się polskiemu YES, od którego warto chyba zamówić dla Bud Light przypinkę „Daję w szyję”.
foto główne: Khyati Trehan, Unsplash
Joanna Nowakowska, Wojciech Kowalczyk