Serial, który „ma zachwycać”: dialog o „Artystach”

Joanna Nowakowska, ScreenLovers: Pamiętasz swój komentarz na Facebooku po emisji pierwszego odcinka ‘Artystów”?

Piotr Machul, „Media & Marketing Polska”: Pamiętam. „Z tym serialem jest jak z reklamą Żywca – chce się Ż, tylko przez RZ…” i emotikon. 

Nie wstydzisz się go dziś, po emisji trzeciego odcinka?

Nie. Całkiem trafna metafora, przy okazji hiperbola…

Nadal nie podoba Ci się ten serial?

Nie podoba mi się nadal. Nie jestem ani prawicowym, ani lewicowym publicystą. Jak wiesz, moja ulubiona partia to partia skrzypiec.  Ale na początek lekko się odsłonię, choć nie lubię tego robić. Może to lepiej pokaże źródło mojego rozczarowania. Kto mnie dobrze zna, ten wie, że teatr to moja miłość. Od zawsze. Od zawsze to znaczy odkąd w wieku późnoprzedszkolnym zagrałem w jasełkach. Gdybym nie miał najbliższych, powiedziałbym pewnie „Teatr to największa miłość mojego życia”. Włodzimierza Staniewskiego, Jerzego Grotowskiego, Petera Brooka, Eugenia Barbę, czy nieodżałowaną Pinę Bausch i wielu innych twórców teatru traktuję jak członków mojej rodziny. Potrafię godzinami oglądać operę pekińską, teatr kabuki czy  , a „Sen nocy letniej” w reżyserii Julii Taymor – tak, tak tej od filmu „Frida”, uważam za jedno z najpiękniejszych przedstawień jakie widziałem w życiu. Śledzę też to, co proponują u nas Jarzyna, Warlikowski, Lupa czy Strzępka i Demirski. Dlatego moje oczekiwania co do „pierwszego serialu o teatrze” były ogromne. Stąd i ogromne rozczarowanie tą produkcją.

Rozczarowanie tematyką, scenariuszem, formą czy wynikami oglądalności?

Do wyników wrócimy. Tematyka nie rozczarowuje. Myślę, że możliwe jest stworzenie dobrego serialu o teatrze.  Ale  scenariusz i forma „Artystów” rzeczywiście mnie zniechęca. Nawet czołówka jest bardzo słaba. Z tym serialem jest jak z filmem „Lotna” Andrzeja Wajdy – popełniono tu wszystkie możliwe błędy. Nota bene tak „Lotną” ocenia sam Wajda. Ale nie znam jeszcze Twojej opinii. Podobają ci się „Artyści”?

Od pierwszego kwadransa „Artystów” miałam poczucie, że oglądam dobrą, ale niesłychanie hermetyczną produkcję dla stacji niszowej. Coś np. dla HBO, choć nawet tu niekoniecznie do prime-time’u czy TVP Kultura, gdyby ta inwestowała we własne oryginalne projekty.

Ja niestety oglądając pierwszy i drugi odcinek nawet przez minutę nie miałem poczucia, że oglądam dobrą produkcję. Trzeci był nieco lepszy – tzn. znalazłem w nim skrawki humoru, który sobie cenię. A produkcje HBO powstające w Polsce są na zdecydowanie wyższym poziomie artystycznym.

Mam wrażenie, że przykład „Artystów” pozwala udzielić dobrej rady władzom TVP: jeśli czytacie owacyjne recenzje swojego programu, to od razu przenoście go na antenę kanału tematycznego.

Pozostaje pytanie, czy przeniesienie go na antenę tematyczną pomoże serialowi lub tej antenie? W moim przekonaniu nie. Po prostu trzeba zrobić dobry serial. Przynajmniej dobry. 

Nie zostawiasz suchej nitki na tych „Artystach”, których trzy odcinki ja obejrzałam ze sporą frajdą. Widzisz w ogóle jakieś plusy tego serialu?

O jednym wspomniałem – humor, a raczej skrawki inteligentnego humoru. Drugi to zaangażowanie gwiazd teatru i filmu do ról drugoplanowych. Jerzy Trela czy Jan Peszek w roli duchów – robią wrażenie. I dobra rola Agnieszki Glińskiej.  Ale dość chyba o formie produkcji i pomyśle na serial. Porozmawiajmy o biznesowej stronie „Artystów”.  Czy wyniki oglądalności pierwszych odcinków powinny już niepokoić?

Wyniki nie pozostawiają złudzeń, że przy obecnym modelu finansowania TVP, który zakłada gros środków z reklam, taki serial nie ma racji bytu na głównej antenie, podobnie jak np. „Pegaz”. Podkreślmy tu, że mówię o biznesowej, a nie misyjnej perspektywie.

Niespełna 460 tys. widzów w przedłużonym piątkowym prime-time to nawet przy zerowej promocji ze strony nadawcy mizerny wynik – szczególnie, że mówimy o premierowym odcinku. Kolejny miał już o blisko jedną trzecią widzów mniej – zaledwie 317 tys., co oznacza, że raczej nie zdobył serc tych, którzy oglądali pierwszy odcinek. Przy trzecim – lekka zwyżka i 385 tys. widzów.

Wystarczy te liczby zestawić z oglądalnością „Watahy” w HBO, stacji o nieporównywalnie mniejszym potencjale, jeśli idzie o budowanie widowni, bo z zaledwie 15 proc. zasięgiem technicznym. Sprawdziłam – pierwszy odcinek „Watahy” miał ponad pół miliona widzów – mam na myśli AMR premierowego odcinka.

Dodajmy uczciwie, że towarzyszyła mu wówczas bardzo rozbuchana kampania.

Tak. W przypadku „Artystów” był to tylko duży PR-owy szum.

Ten szum wywoływany jest chyba nadal. Sztucznie. Bo jak inaczej traktować tekst w „Gazecie Telewizyjnej”, opublikowany w momencie, gdy już wiadomo, że serial nie idzie na rekord? Proszę bardzo przywołam sam lead: „W teatrze osiągnęli juz dużo. Teraz wzięli się za produkcję telewizyjną. I znowu sukces. „Artyści” zachwycili widzów”. Jak bardzo zachwycili pokazują na przykład dane Nielsen Audience Measurement. 

gw

Może zachwyciły niezbyt liczną grupę, ale jednak unikatowej widowni?

Pewnie tak. Ale wydaje mi się, że dziś trudno patrzeć na serial bez uwarunkowań biznesowych – od pomysłu na serial, po pomysł na zdobycie szerokiej widowni, takiej, która pozwoli serialowi – przepraszam za słowo – zarobić. Tymczasem w „Tygodniku Powszechnym” czytam wywiad z reżyserami serialu. Demirski na pytanie „Czy wasz serial ma zarabiać na reklamach?” z rozbrajającą szczerością odpowiada: „Nie. Serial powstał z okazji 250-lecia teatru publicznego w Polsce, więc w całości wypełnia ideę misyjności telewizji publicznej”. Słabo mi się zrobiło.  To już przecież w serialu „Bodo” było więcej misyjności, a i temat teatru był ciekawiej podany. Narażę się znajomym z TVP, ale powiem, że więcej misyjności jest w programach kulinarnych Polsatu i TVN, niż w „Artystach”. Te programy przynajmniej pośrednio wpływają na zmianę złych przyzwyczajeń żywieniowych Polaków. Wróćmy jednak do biznesowej strony „Artystów”. Znasz zapewne przedpremierowe deklaracje kierownictwa TVP, że „Artyści” mogą być hitem VoD?

Tak. Zaraz po premierowym odcinku pojawiły się głosy oderwanych od realiów biznesowych entuzjastów, że „Artyści” to może być pierwszy serial, który będzie się lepiej oglądał w sieci niż w klasycznej TV. Nie ma tu co robić wykładu o potencjale ogólnopolskiej anteny w zderzeniu z możliwościami wideo w internecie.  Poprzestańmy więc na statystykach, o które dyskretnie podpytałam w Telewizji Polskiej. Do dziś pierwszy odcinek serialu obejrzało nieco ponad 30 tys. internautów, a dodajmy, że jest w sieci od początku września. Drugi zgromadził niespełna 20 tys.

Sprecyzuję może – nie tyle osób „obejrzało”, ale tyle kliknęło „play”, więc być może obejrzało przynajmniej dużą część odcinka. 30 tysięcy to nie jest mało jak na online, ale zważywszy na możliwości komercjalizowania takiej oglądalności – nie jest to pocieszenie dla nadawcy.

Czy w ogóle możliwy jest sukces nowego serialu w polskim serwisie VoD? Ten rynek „dystrybucji treści” nie jest u nas jeszcze zbyt rozwinięty.  

Porównajmy pierwsze odcinki „Artystów” z „Cape Town”, znanego z oferty serwisu Player.pl. Bez wątpienia „Cape Town” jest dla bardziej masowej publiczności, bo to przecież thriller i to z Marcinem Dorocińskim. Serial debiutował 23 czerwca. W lipcu średnio na odcinek przypadało 43 tys. widzów, w sierpniu – 11 tys. To pokazuje jakie są możliwości takich produkcji w mediach cyfrowych. Wciąż jeszcze – choć nie mieści się to w głowie ludziom oglądającym tylko w internecie – skromne możliwości, zważywszy na to ile kosztuje produkcja serialu. Gdyby komuś zamarzyło się finansowanie takiej produkcji z reklam, to policzmy. Jeśli odcinek serialu obejrzy 50 tys. osób, a przed nim wyświetlimy 3 spoty reklamowe, to przy CPM na poziomie 25 zł (CPM to koszt tysiąca wyświetleń), okaże się, że można na nim zarobić niespełna 4 tys. zł. Nie wiem czy to by wystarczyło na opłacenie jednego aktora z głównej obsady…    

Kwestia oglądalności w internecie i pozorów popularności, jaką daje szum w mediach to w ogóle ciekawy temat.

Tak, ludzie łatwo nabierają przekonania, że jeśli im i ich znajomym się podoba, a mediach dużo i dobrze pisze, to na pewno projekt ma potencjał. I zawinili wszyscy wokół, od nadawcy, który skazał na banicję w ramówce i nie wypromował, począwszy.  

No właśnie. Sam szum PR-owy nie wystarczy. Nota bene – wbrew temu, co podają media „Artyści” to nie pierwszy polski serial koncentrujący się na tematyce teatralnej. W 2000 r. emitowany był w TVP serial Feliksa Falka „Twarze i maski”. Sprawdziłem oglądalność. Z danych Nielsena wynika, że oglądalność poszczególnych odcinków wahała się między 1,8 mln widzów a 3,6 mln. Dane na temat widownii „Artystów” już przywoływałaś.

No tak, ale nie porównywałabym danych z 2000 roku z tymi dzisiejszymi, nawet dla produkcji o podobnej tematyce. W 2000 roku nadawało w Polsce 35 kanałów, dziś blisko 300. W 2000 roku, jak właśnie podejrzałam, TVP 2 miała 19 proc. udział w czasie oglądania, a TVP1 – blisko 26 proc. Obecnie obie anteny łącznie mają tyle co sama TVP2 16 lat temu… A wracając do wyników serialu – może dziś każda produkcja o artystach teatru jest skazana na biznesową porażkę?

Ciągle wierzę, że możliwe jest stworzenie serialowego hitu o teatrze. Z danych Instytutu Teatralnego wynika, że liczba widzów teatralnych z roku na rok rośnie. Liczba teatrów prywatnych też. Zajrzałem do bazy teatrów polskich Instytutu Teatralnego. Policzyłem, że obecnie w Polsce działa 860 teatrów, w tym 73 dramatyczne, a pozostałe to muzyczne, tańca i ruchu, lalkowe, prywatne i skategoryzowane jako „inne”. Z drugiej strony jednak pamiętajmy o innych liczbach. Liczba księgarni w Polsce to 6 tysięcy  i z roku na rok spada. Dla porównania liczba obecnie działających aptek to 13,5 tysiąca.

Może więc czas na serial o aptekarzach? 

Może. 

atrysci

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.