Love is in the air, czyli formaty randkowe w natarciu (prosto z MIPFormats)

Polskie telewizje podchwyciły szybko modę na gotowanie, talent show i celebrytów. Formaty randkowe, poza pojedynczymi, dość przaśnymi i prowincjonalnymi produkcjami – na razie nie rozwinęły nad Wisłą skrzydeł. Czy fala nowych programów z Izreaela, Portugalii, UK i Francji może zawitać do Polski?

Tzw „dating shows” przeżywają złoty czas. The Wit, globalna firma wyspecjalizowana w śledzeniu trendów programowych, zaprezentowała właśnie w Cannes 10 najbardziej obiecujących zdaniem jej analityków formatów ze świata. Połowa z pokazanych na MIPFormats produkcji to programy „randkowe”. Jakie szanse miałyby w Polsce? Zważywszy na płytkość lokalnej propozycji w tym obszarze („Rolnik szuka żony”, „Kto poślubi mojego syna”, czy najbardziej chyba przaśnego z tego grona programu „Chłopaki do wzięcia”), widać potencjał. Ale widzów przyzwyczajonych do konserwatywnych, prowincjonalnych standardów tych programów, oferta izraelskich, czy francuskich producentów (stamtąd wywodzą się najodważniejsze z prezentowane dating shows) mogłaby nieco zgorszyć. 

Specjalnie dla ScreenLovers krótki przegląd randkowych formatów przyszłości…

W „Love on top”, portugalskiej produkcji ESG, na rajskiej wyspie singielka wybiera spośród pięciu ochotników wymarzonego partnera. Ma na to 6 tygodni, a jeśli jej wybór pokryje się z głosowaniem widzów, poza „miodowym miesiącem” para ma też szansę na sporą gotówkę. Ten ‘reality dating show’ można sobie jeszcze od biedy wyobrazić na wyspie Wolin.

Także „Secret Dates”, brytyjski format ITV Studios GE, który jest zapisem przebiegu czterech randek głównej bohaterki, należy do grzeczniejszych z prezentowanych produkcji. Bohaterka nie wie, że jest w ukrytej kamerze, a randki oglądają i komentują jej znajomi. Jak znalazł dla MTV, czy Eski.

Wprowadzenie izraelskiej „Date in reverse” mogłoby się nie spotkać z ciepłym przyjęciem tradycyjnej publiczności (i mediów). Powiedzenie, że coś zaczyna się „od d. strony” ma tu literalne zastosowanie, bo w „Date in reverse” para poznaje się w łóżku, potem bierze ślub, następnie przedstawia sobie rodziców, spędza wspólny weekend, a wszystko po to, by po cyklu wspólnych eventów Ona i On postanowili czy… chcą iść na pierwszą randkę. Klimat dla tego formatu zrobił się w Polsce zdecydowanie niesprzyjąjący. Ale pewnie i tak raczej nie pokazałaby go publiczna telewizja.

Większe szanse miałby już brytyjski „Date Cab”, którego samotni uczestnicy podróżują po mieście taksówką i wśród przechodniów wypatrują swojej potencjalnej drugiej połowy. Prowadzący program (który jednocześnie prowadzi taksówkę) wyławia z tłumu pożądanego przechodnia i namawia go na randkę w taksówce. Jak się uda, para ma 5 minut na ustalenie czy z tej mąki będzie chleb. Brzmi dość zachowawczo, więc może któryś polski nadawca zaryzykuje? Jako sponsor użyczeniowy pasowałby mi tu Uber.

Na koniec – mój faworyt. We francuskim „Him or me” chłopaka dla głównej bohaterki wybiera jej pies. To czworonożny pupil, podglądany w trakcie programu przez psią behawiorystkę, wydaje werdykt w kwestii związku. Singielki jakoś bardziej kojarzą mi się z posiadaniem kotów (w końcu mniej absorbujące), więc pytanie jak popularne okazałyby się castingi do „On czy ja” w wersji polskiej? Byłby to pewnie jedyny „dating show”, który sama oglądałabym z przyjemnością. Prezentacji „Him or me” towarzyszyły westchnienia męskiej części widowni. Któż chciałby trafić przed jury buldożków…

FullSizeRender (2)

A pozostając w temacie randek – taki bannerek doścignął właśnie blogerkę ScreenLovers. Lokalizacja trafiona, zainteteresowania średnio, ale z płcią (lub orientacją) grubo przestrzelili 🙂 

banner

 

 

 

 

Joanna Nowakowska

Żyje z pisania, ale woli czytanie. Łącznie od ponad dekady śledzi rynek telewizyjny, a od jakiegoś czasu ma wrażenie, że rynek śledzi również ją :) Obowiązki naczelnej ScreenLoverki łączy z pracą w agencji mediowej, do której przeszła z Atmediów. Poprzednio - dziennikarka „Media & Marketing Polska”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.