Gdybyśmy na podstawie raportu KRRiT chcieli wyrobić sobie opinię o aktualnej kondycji polskiego rynku VOD, zbłądzilibyśmy na manowce. Narodowy regulator podrzuca optymistyczne obserwacje dotyczące serwisów finansowanych reklamą, podczas gdy rynek boleśnie weryfikuje szanse kolejnych witryn AVOD. Dlaczego? – rozstrzyga Tomasz Bruss, szef i założyciel Mediafarm.
Miesiąc temu z okładem ukazał się przygotowany przez KRRiTV raport z audytu polskich serwisów VOD (znajduje się on tu http://www.krrit.gov.pl/dla-abonentow-i-konsumentow/ochrona-maloletnich/aktualnosci-o-ochronie-maloletnich/news,2278,dostawcy-vod-coraz-lepsi.html.) Pewnie nie jest jeszcze za późno, by do niego wrócić, tym bardziej, że regulator sam bardzo długo zwlekał z publikacją raportu, do którego dane zebrano już w lipcu 2015 roku.
Badaniu, a właściwie kontroli, poddanych zostało 53 serwisów w tym, wedle podziału KRRiTV: „klasyczne VOD”, „VOD muzyczne” oraz „inne”. Już sam dobór serwisów do badania wydaje się dość arbitralny, jedyne spójne kryteria, jakie przypuszczalnie przyjęto, to obecność w nich filmów pełnometrażowych. Dlaczego więc nie załapał się popularny superfilm.pl?
Perspektywa regulatora
Przebadano różne wymiary serwisów VOD w tym: istotne dla statystycznego użytkownika VOD (jak oznaczenia audycji symbolami graficznymi wskazującymi na przeznaczenie dla określonej kategorii wiekowej), średnio-istotne (promowanie audycji europejskich, obecność w udostępnianych audycjach udogodnień dla osób niepełnosprawnych (audio-deskrypcji, tłumaczeń na język migowy) oraz zupełnie nieistotne (wskazanie Krajowej Rady jako organu właściwego w sprawach audiowizualnych usług medialnych na żądanie, podanie pełnych danych o podmiocie dostawcy usług itd.).
Perspektywa regulatora rynku jest z definicji inna, niż konsumenta, czy nawet obserwatorów rynku audio-video, stąd też wnioski z raportu okazują się dość osobliwe.
Do takich osobliwości z pewnością należy zaliczyć obserwację z kontroli, że „aż 68% serwisów oferowało treści wyłącznie w modelu bezpłatnym z reklamami, 23% w modelu mieszanym, a tylko 9% wyłącznie płatnym”. Tak się składa, że od momentu zbierania danych do audytu z rynku zniknęło kilka ważnych serwisów utrzymujących się w przeszłości głównie z reklamy: iplex.pl, kinoplex.pl, a inne dość radykalnie ograniczyły pakiety bezpłatnych treści np. strefavod.pl. Nadawcy telewizyjni, postrzegając swoje serwisy VOD jako ważne pole walki konkurencyjnej, przestali już w zasadzie udostępniać swoje produkcje rywalom, a TVP wycofało wszystkie swoje seriale z ofert innych, niż własne vod.tvp.pl.
Tanie pre-rolle i cudne manowce
Gdybyśmy zatem chcieli z raportu naszego narodowego regulatora wyrobić sobie zdanie na temat aktualnej kondycji polskiego rynku VOD oraz kierunku w jakim on podąża, zbłądzilibyśmy na manowce. Albowiem przez ostatnie dwanaście miesięcy bardzo skurczyła się w Polsce legalna oferta filmów VOD dostępnych za darmo z reklamami.
Jest kilka przyczyn takiego stanu rzeczy:
* spadły ceny reklamy video pre-roll, z której dotychczas utrzymywało się wiele serwisów.
* wzrosły oczekiwania właścicieli praw do treści odnośnie wynagrodzenia za udostępnianie ich produkcji do serwisów AVOD
* skokowo wzrosła popularność narzędzi do blokowania reklam w internecie.
Dodajmy jeszcze, że najbardziej popularny serwis z filmami video w polskiej sieci jeszcze do niedawna nie odprowadzał do właścicieli praw ani złotówki. Wszystkie te czynniki spowodowały, że prowadzenie w Polsce legalnego biznesu polegającego wyłącznie na udostępnianiu treści premium za darmo w sieci w zamian za oglądanie reklam, stało się biznesowo nieracjonalne.
W tym samym czasie bardzo poprawiła się oferta płatnego dostępu do treści VOD. Pracują nad nią i ustawicznie polepszają wszyscy operatorzy kablowi i satelitarni, a także właściciele praw do treści. Nadawcy telewizyjni poszerzają ofertę dostępną online, zarówno niezależną od anteny, udostępnianą premierowo, bądź na wyłączność we własnych serwisach VOD (tu prym wiedzie TVN i player.pl). Ponadto zadebiutował u nas Netflix, a przez internet bez pośrednictwa operatora można oglądać od niedawna w Polsce obecne kanały Eleven Sports i ich retransmisje. I tak dalej…
Kto ma szanse
Dokąd więc naprawdę zmierza rynek?
Rosnąca presja na ceny reklamy video w internecie i jej pogarszająca się jakość nie pozwolą na przywrócenie rentowności modelu AVOD niezależnym serwisom. Nadawcy telewizyjni będą dążyć do ograniczania dostępu do swoich treści, po pierwsze we własnych silosach, po drugie w pakietach płatnych lub w modelu TVOD (opłaty za pojedyncze obejrzenie). Oglądaniu długich breaków reklamowych w sieci sprzeciwiają się z kolei internauci, a zatem luka wywołana spadkiem oglądalności treści w modelu linearnym w TV nie zostanie w pełni zrekompensowana wzrostem widowni w internecie.
Z drugiej strony kieszenie internautów nie są bez dna i nie ma co liczyć, że będą oni skłonni płacić abonament za dostęp do wielu serwisów VOD jednocześnie. Z punktu widzenia konsumenta idealnym rozwiązaniem byłoby połączenie sił wszystkich trzech największych polskich nadawców TV i utworzenie jednego wspólnego serwisu VOD z ofertą zarówno płatną jak i z reklamami, dostępną przez aplikacje mobilne, Smart TV, OTT itd. Byłoby to też najlepsze rozwiązanie dla przyszłości polskiego rynku VOD. Jednak z oczywistych względów prawdopodobieństwo spełnienia się tego scenariusza jest równe zero.
Co zatem w zamian? Powolny wzrost popularności serwisów VOD nadawców TV, nieco pewnie szybszy operatorów kablowych i satelitarnych (jesteśmy przyzwyczajeni płacić im, a oni wiedzą jak up-sell’ować) i najszybszy – Netfliksa. Jego globalna ekspansja dopiero przyspiesza, ale już teraz celem Netfliksa jest systematyczne powiększanie udziału przychodów spoza USA, gdzie rynek płatnego VOD jest już mocno nasycony. Netflix tworzy już lokalne produkcje na ważniejszych rynkach w Europie, a do oferty globalnej trafiają seriale zakupione od europejskich nadawców (BBC, ITV etc.). Jak będzie u nas? Który nadawca pierwszy się złamie i sprzeda swoje seriale Netfliksowi? Poczekamy, zobaczymy.