Co słychać na wirtualnej kanapie? – kilka faktów o soszjalu i telewizji

Internet pęka w szwach od infografik dotyczących social TV, a co przeciętny polski reklamodawca i nadawca powinni już o zjawisku wiedzieć? 

Programy nakręcają dyskusje, a dyskusje podkręcają oglądanie. Związki social mediów i telewizji w tzw. bibliach formatów uwzględniają już producenci programów, a Nielsen w USA wprowadza “twitter TV ratings”. 

Wbrew licznym wróżbom o rychłej śmierci telewizji (w roli zabójcy występował w zależności od rynku Facebook lub Twitter), słyszymy dziś już raczej o symbiozie telewizji i social mediów. Społeczności stały się „wirtualną kanapą”, na której widzowie łączą się na odległość w doświadczeniu wspólnego oglądania.

Z jednej strony to szansa dla kanałów, by względnie niskim kosztem robić szum wokół swoich programów, a z drugiej – szansa dla reklamodawców szukających dotarcia do zaangażowanych audytoriów. Na ile ten potencjał jest już wykorzystywany w strategiach mediowych? Co na pewno o związkach TV i soszjalu możemy już powiedzieć?

1.       Fanpage programów telewizyjnych znajdują się w czołówkach rankingów popularności i odnotowują jedne z najwyższych wskaźników zaangażowania użytkowników. Już w ub.r. w Polsce blisko jedna czwarta internautów deklarowała w badaniu Aegis Media, że w czasie oglądania telewizji korzysta z serwisów społecznościowych.

Telewizja – od dekad jeden z głównych temat rozmów (nie tylko Polaków), napędza je także w cyberprzestrzeni. Nadawcy myślą więc o nowych formach angażowania widzów poprzez mini-formaty i aplikacje tworzone specjalnie na potrzeby społeczności, a konkursy z udziałem marketerów jednocześnie reklamujących się przy programie to niezły sposób na realizację nowego marketingowego prawa „angażuj albo zgiń”.

2.       Social sharing (udostępnianie np. najlepszych epizodów) i zjawisko wspólnego oglądania przybierają na sile. Ze świeżo podsumowanego badania Atmediów „Siła uVODZenia II” (realizacja: GfK) wynika, że 37 proc. widzów komentuje, poleca i umieszcza linki do materiałów telewizyjnych dostępnych w sieci.

ATV (czas oglądania tv na żywo), jak wiadomo, jest zaś w Polsce stały (ponad 4 godziny dziennie w grupie 4+), podczas gdy inne formy oglądania w ogóle nie są ujęte w pomiarze. Social media nie stały się więc – jak niektórzy przewidywali – dystraktorem uwagi widzów, ale medium raczej wspierającym oglądanie programu.

3.       Internautów rozmowy o telewizji wciąż najczęściej odbywają się za pośrednictwem drugiego ekranu – laptopa czy smartfona, który używamy w trakcie oglądania. Za chwilę wszystkie aktywności może połączyć jeden ekran telewizora z podłączeniem do Internetu.

Smart TV szybko zdobywają rynek, w Polsce jest już ponad milion urządzeń z taką funkcjonalnością, a za kilka lat technologia zdominuje najatrakcyjniejsze segmenty rynku. Podpięte do Smart TV tzw. social huby pozwalają na bieżąco komentować oglądany program w ramach jednego ekranu. Konsumpcja telewizji, często określana jako pasywna, po pierwsze będzie bardziej angażująca, po drugie – spersonalizowana, z chwilą gdy napędzać ją będą rekomendacje znajomych i tworzone przez nich play-listy. 

4.       Społeczności umacniają linearne (tj., na żywo) oglądanie telewizji. W świetle dominującego modelu sprzedaży reklam (wokół programów na żywo) to spora korzyść nadawców z istnienia social mediów.  Ten „drive to live” wynika po pierwsze z potrzeby bycia na bieżąco z komentowanym programem, a po drugie – z obawy, że inni użytkownicy społeczności ujawnią fabułę programu. Aż 20 proc. badanych przez portal TVGuide.com przyznało, że ogląda obecnie więcej programów na żywo, bo nie ma nic gorszego niż społecznościowy „spoiler”.

O korzyściach, jakie płyną dla nich z symbiozy social mediów i telewizji, myślą już reklamodawcy. Tu dobry przykład, jak można elegancko pożenić aktywności tv+social: 

http://www.youtube.com/watch?v=xeOn-ckrlKo

A tym wprowadzającym wpisem rozpoczynamy krótką serię o związkach społeczności i telewizji. Zajrzyjcie jeszcze w tym tygodniu 🙂

Joanna Nowakowska

Żyje z pisania, ale woli czytanie. Łącznie od ponad dekady śledzi rynek telewizyjny, a od jakiegoś czasu ma wrażenie, że rynek śledzi również ją :) Obowiązki naczelnej ScreenLoverki łączy z pracą w agencji mediowej, do której przeszła z Atmediów. Poprzednio - dziennikarka „Media & Marketing Polska”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.