Streamerzy narzucili w tej kategorii dzikie tempo, a serialowa bańka pęczniała z każdym rokiem. Choć w Polsce nie można mówić o odwrocie od trendu (niedawno o tym pisaliśmy), na świecie ciężar inwestycji przesunął się ku lżejszej rozrywce czy dokumentowi. Pokazywane na MIPTV seriale dają jednak nadzieję, że po fazie kompulsywnych inwestycji, rynek mocniej stawia na jakość.
Budżet pierwszego sezonu „Lord of Rings” rzuca na kolana: prawa do ekranizowania Tolkiena pochłonęły 250 mln dolarów, a produkcja – niemal dwa razy tyle, 465 milionów. Z Włoch dobiegają wieści o najdroższej produkcji w historii tego rynku: serialu o Enzo Ferrarim, twórcy motoryzacyjnej legendy (palce w produkcji macza m.in. Paolo Sorrentino). Wspólny motyw tych rekordowych inwestycji? Budżety wykładają gracze spoza stricte-telewizyjno-streamerskiej bańki, czyli odpowiednio Prime Video, część Amazona oraz Apple TV+. Ci giganci nie oglądają się na trendy z rynku wideo, bo będąc częścią bogatych ekosystemów, grają na innych, większych rynkach. Inwestycje, które – z perspektywy telewizyjnej można by więc nazwać przestrzelonymi, tutaj nie muszą się zwrócić li tylko w subskrypcjach, wszak dynamizują większe biznesy – e-handlowy (Amazon) czy elektronikę pod marką Apple.
W odmiennej sytuacji są inni serialowi twórcy, jak Netflix, Warner Bros. Discovery, Paramount czy Viaplay, nie wspominając o lokalnych nadawcach. Dla nich koniunktura w streamingu i reklamie TV to klucz do decyzji biznesowych. Inflacja, która może odbić się na kupowaniu subskrypcji wideo oraz ostrożne decyzje reklamodawców nie służą dziś inwestycyjnemu rozmachowi. A porównywane do pęknięcia bańki dotcomowej, pierwsze od dekady spadki, które po I kwartale ub.r. zaraportował Netflix usztywniły inwestorów i zakończyły fazę euforii wokół biznesu streamerów. Dziś rynek oczekuje od nich zysków, a nie ekscytuje się wzrostem bazy abonentów. Jak się to przekłada na rynek seriali?
Obserwujemy chaotyczne dość porządki w Warner Bros Discovery. Wycięto produkcje lokalne w HBO Max – m.in. w CEE czy Nordykach, wstrzymano rozpoczęte już produkcje, jak “BatGirl”, a to wszystko chwilę po ekspansji HBO Max na kolejne rynki i chwilę przed zmianą nazwy serwisu na Max, co właśnie WBD ogłosiło.
Kurs na jakość regularnie deklaruje ostatnio Disney, który nie zasypuje rynku nowościami, w Polsce – póki co – Disney+ nie pokazał i zapowiedział jeszcze żadnej lokalnej produkcji serialowej.
Fundamentalne zmiany zachodzą też w Netliksie – od wprowadzenia pakietów z reklamami, przez porządki z dzieleniem kont po pierwsze zamówienie pilota serialu, a nie całego sezonu (mowa o komediowym „Little Sky”).
Jak podliczył Ampere Analysis, widzimy też najmniejszą liczbę zamówień ze strony streamerów od 2 lat (mowa tu o różnego typu produkcjach, nie tylko serialowych):
A dane te współbrzmią z przewidywaniem końca trwającej od co najmniej dekady peak TV. Wieści ją m.in. szef sieci FX, podliczający co roku ile amerykańskich seriali zadebiutowało w TV lub streamingu. Ogłosiwszy w 2022 r. kolejny rekord: 599 nowości, szef FX po raz trzeci prognozował, że teraz seriali będzie już mniej. I wiele danych z rynku sugeruje, że po raz pierwszy się nie pomyli.
Trendy w serialach
Choć kategoria ‘scripted’ ilościowo może w 2023 r. pokazać lekki spadek formy, trudno mówić o obniżeniu lotów w produkcji. Przykłady świeżych oraz nadciągających premier serialowych omawianych na MIPTV (i nie tylko) ubraliśmy na ScreenLovers w większe – programowe i biznesowe – trendy.
9. SUKCESY INSPIRUJĄ, BAZY FANÓW ZABEZPIECZAJĄ
Literatura, podcasty, czy dokumenty: wszystko, co zbudowało wcześniej bazę fanów i zainteresowanie potencjalnych widzów, służy dziś jako baza do robienia seriali.
Przykłady?
-„Murdaugh Murders” zamówiony przez Hulu, bazujący na uznanym podkaście oraz dokumencie i nawiązujący przy okazji do innego trendu – popularności sag słynnych rodów, niekoniecznie królewskich (trend nakręciła przede wszystkim „Sukcesja”).
– “Les Indociles” (Firebrands), czyli serial bazujący na wydanym w Szwajcarii przed dekadą komiksie od tej samej nazwie (premiera – wkrótce na antenie szwajcarskiej publicznej RTS).
– Wspomniany już „Ferrari” Apple TV+, bazujący na biografii „Ferrari Rex” autorstwa Luca del Monte czy promowana właśnie w Cannes „La storia” oparta na książce Elsy Morrante (nie mylić z Eleną Ferrante, której „Genialną przyjaciółkę” też wykorzystał wcześniej HBO w serialu pod tym samym tytułem).
8. GRY INSPIRUJĄ
W kategorii dóbr kultury (masowej) inspirujących ostatnio twórców seriali na szczególną uwagę zasługują gry wideo. O 47 proc. w 2022 r. w porównaniu z 2021 wzrosła liczba adaptacji telewizyjnych bazujących właśnie na grach – wyliczyła firma badawcza OMDIA. Trend najlepiej ilustruje „The Last of Us”, ale jest tego oczywiście więcej – choćby „Resident Evil” na Netfliksie.
7. TANIEJ W KOPRODUKCJI
Mini serial dokumentalny HBO stał się inspiracją innego, jak zapowiadają – wysokiej klasy serialu, przybliżającego największą katastrofę morską w historii Europy. W 1994 r. na trasie Tallin – Sztokholm zatonął prom pasażerski MS Estonia z 850 osobami na pokładzie. Połączonymi siłami i budżetami koprodukcyjnymi ze Szwecji, Finlandii i Estonii powstaje „Estonia”, serial współtworzony przez autorów słynnego “Czarnobyla” i sprzedawany przez aktywną na MIPTV firmę Beta.
W koprodukcje szczególnie chętnie wchodzą ostatnio publiczni nadawcy, borykający się z tym samym co pozostali linearni gracze odpływem oraz starzeniem widowni, a na różnych rynkach także – z przykręcaniem kurka z państowymi pieniędzmi.
Przykłady koprodukcji z udziałem publicznych stacji?
Promowany również w Cannes, podobno najdroższy w historii niemieckiej produkcji (budżet szacowany na 50 mln euro) serial „The Swarm” (polski tytuł – “Odwet oceanu“, premiera już wkrótce), który dystrybuują Beta i niemieckie ZDF Studios (ramię publicznego nadawcy). Stworzyło go szerokie joint-venture producenckie dla wspomnianego ZDF, a także France Télévisions, Rai Fiction, Viaplay Group, Hulu Japan, ORF i SRF. „Odwet oceanu” – eko-thriller, który Variety opisała jako „Szczęki” dla pokolenia Grety Thunberg, już porwał niemiecką widownię. Prawie 7 mln widzów sięgnęło w marcu po premierowy odcinek na niemieckim ZDF, a obecnie serial sprzedawany jest z sukcesem na świat.
6. HISTORYCZNE NA FALI
Kurczące się środki dla publicznych nadawców to nie przypadek polskiego rynku i hojnie dotowanej TVP. Polski nadawca publiczny dobrze jednak uoasabia inny gorący na rynku seriali trend – inwestując w szalenie ostatnio popularne period dramas, czyli seriale historyczne. W Cannes nasz publiczny nadawca promował tym razem m.in. „Polowanie na ćmy”, dla którego nadawca wykupił nawet specjalny pokaz, oznaczony w agendzie imprezy (nie byliśmy, ale według naszych źródeł nie okazał się frekwencyjnym sukcesem – odwiedziło go ledwie kilkanaście osób, a szkoda!). Inne produkcje TVP z tego nurty to choćby „Wojenne Dziewczyny” czy „Ludzie i bogowie”.
A przykłady ze świata?
Cannes jesienią zdobiły wielkie reklamy „Mari Antoniny” promowanej przez Canal+, rok wcześniej sukcesy święciła „Sisi”, która w niemieckim RTL pobiła rekord widowni.
5. NAJNTISOWE ‘PERIOD DRAMAS’
Seriale historyczne coraz częściej eksplorują historię najnowszą. Po odkryciu lat 80-tych, period dramas ostatno kręcą się także wokół lat 90-tych.
W Cannes wspominano m.in. czeskie “Devadesátky“, kryminalny serial zaglądający do mafijnego świata chwilę po transformacji ustrojowej.
“Devadesátky” okazały się hitem ratingowym ub.r. – żaden serial od 2004 r. nie zgromadził nad Wełtawą 2,26 mln widzów (AMR w 15+), osiągając blisko połowę udziału w czasie oglądania w swoim paśmie.
Historii napadów na banki i sklepy, która porwała wyobraźnię Niemców w latach 90-tych, RTL poświęca właśnie serial „I Am Scrooge”. Przybliża on postać legendarnego przestępcy, który planując niezwykle wymyślne napady (z udziałem np. magnetycznych pojazdów, na które pakował ukradzione marki) niezwykle dbał o to, by nikt wskutek jego akcji nie ucierpiał. Arno Funke wykorzystywał w swojej działalności nieskomunikowanie banków z NRD i RFN, a jego malownicza historia do dziś budzi sympatię Niemców.
Przykładem trendu jest też hiszpańska „La Ruta”, przypominająca scenę klubową z okolic Walencji z lat 80 i 90-tych.
Ninetiesowa sceneria przewijała się też już w polskich serialach – głównie netfliksowych „Nagle w głębii lasu”, drugim sezon „Rojsta” czy „Wielkiej Wodzie”.
4. W SZPONACH POSTAPOKALIPSY I DYKTATUR
Sukces „The Last of Us” uruchomił postapokaliptyczną lawinę produkcji z tego nurtu.
We wspominanym juz „Odwecie oceanu” tytułowe oceany mszczą się na ludzkości za zadawane im przez lata zniszczenia. W austriackim „Snow” również natura mści się na ludzkości – w zimowym kurorcie roztapia się lodowiec, pojawiają się trupy i znika córka świeżo przybyłej lekarki, która decyduje się podjąć próbę rozwiązania zagadki (serial czeka na premierę).
Zniszczenia wywołane przez globalną katastrofę są też motywem koprodukcji belgijsko-holenderskiej pt. „Arcadia”, która opisuje świat pod autorytarnymi rządami, jakie nastąpiły w konsekwencji.
Autorytarne rządy to motyw, który przejawia się w wielu nowych serialach o najzupełniej różnych klimatach.
The Wit pokazywała w Cannes m.in. „Nights in Tefia”, czarno-biały, tragikomiczny serial z życia frankistowskiego obozu koncentracyjnego na Fuertaventurze. Generał Franco zsyłał tam poza przestępcami i włóczęgami m.in. mniejszości seksualne, a ci w koszmarną obozową rzeczywistość próbowali wprowadzać odrobinę magii… Premiera wkrótce, na playerze Atresmedia.
Dyktatura Franco pojawia się też w „Pacjentach doktora Garcii”, świeżo zekranizowanej powieści Almudeny Grandes, tłumaczonej również na polski. Bogata historia naświetla m.in. wątek przerzucania nazistowskich zbrodniarzy do Argentyny po zakończeniu II wojny światowej – premiera wkrótce.
3. (BEZ)POWROTNIE UTRACONA EKSKLUZYWNOŚĆ
Parę lat temu dziwiliśmy się nadawcom udostępniającym produkcje Netfliksowi, potem obserwowaliśmy gorączkowe porządki i zbrojenie własnych serwisów streaminowych w produkcje własne, a dziś? Nie zdziwimy się, gdy zobaczymy „Stranger Things” na HBO, a „Sukcesję” na SkyShowTime. U streamerów wyścig na wielkość baz abonentów zastąpił kurs na zyskowność, a to owocuje dealami takimi jak komentowany niedawno nad Wisłą – sprzedaż produkcji własnych HBO Max, w tym np. „Warszawianki” do serwisu Paramount.
2. PIERWSZE ŻYCIE W STREAMINGU
Linearna oglądalność na rozwiniętych streamingowo rynkach już dawno nie jest jedynym wyznacznikiem sukcesu dla inwestycji w seriale premium. O ‘przedlinearnym’ życiu seriali nie raz pisaliśmy, ale trend przybiera na sile. Serwisy BVOD to dziś pierwsze okno dla serialowych premier wyższej ligi produkcji, a w niektórych krajach, jak UK, zbierane są już dane opisujące popularność poszczególnych produkcji na różnych platformach.
Świeży przykład serialu, który w streamingu, jak i w linearnej TV święci tryumfy to 5-ty sezon „Unforgotten” z anteny ITV oraz jej serwisu ITVX. Jak raportowała w Cannes Glance, 31 proc. oglądalności kryminalnej serii rozpoczętej od znalezienia w piwnicy ludzkich kości, zbudował streaming.
PS Patrząc na skromne telewizyjne ratingi pokazywanej w TVN z dużym opóźnieniem ogromnie popularnej „Chyłki”, można domniemywać, że życie tego serialu rozgrywa się jeszcze mocniej ‘pre-broadcast’!
1. TELEWIZYJNE REKORDY
Mimo że streaming zapewnia pierwsze życie wielu serialom premium, nie należy zbyt wcześnie grzebać tradycyjnej, linearnej TV jako ich skutecznego nośnika.
Wspomniane tu czeskie „Devadesatky” zdobyło widownię, jakiej żaden serial nie widział od 2004 roku.
Francuski hit – „HIP” (High Intelectual Potential, jego polska nazwa to „Genialna Morgane”), wesoły kryminał o sprzątaczce z komendy policji, która lepiej rozwiązuje sprawy śledcze niż fachowi komendanci, był trzecim najlepiej oglądanym serialem w historii francuskiej telewizji i rekordem oglądalnościowym ostatniego piętnastolecia. Serial, którego pierwszy sezon pokazywano we Francji w 2021 r., sprzedał się już na 100 rynków.
Mamy też i polskie “Polowanie na ćmy”, które zaliczyło u nas świetną premierę, z 2,5 mln widzów i niewiele spuściło z tonu przy kolejnych epizodach. Nie jest to wprawdzie rekord 15-lecia, ale AMR w 2023 r. rzadko jednak spotykany.
TV jeszcze nie zginęła – można zakrzyknąć po MIPTV 2023 i nie będzie w tym żadnej publicystycznej przesady.