Streamerzy coraz śmielej pozyskują prawa sportowe, inwestują w dokumenty i kręcą reality show, ale to wciaż seriale wciąż zapewniają im gros życiodajnych subskrypcji. Od paru sezonów w kategorii “scripted” jest coraz bardziej lokalnie, a kontynuację trendu zwiastują zapowiedzi europejskich inwestycji Disneya, ekspansja Viaplay, kolejne lokalne produkcje Netfliksa oraz działania tradycyjnych nadawców, którzy nie odpuszczają w konkurencji z globalnymi serwisami. Trendy dyskutowane na MIPCOM w Cannes obserwujemy też nad Wisłą – tylko w tym roku debiutowało u nas 27 zupełnie nowych seriali.
Jak już pisaliśmy poprzednio – COVID skomplikował i opóźnił, ale nie wstrzymał produkcji z kategorii „scripted”. Serialowy boom trwa w najlepsze, a jego ilościowe znamiona już tu pokazywaliśmy:
Także FX, który co roku podlicza co wydarzyło się w amerykańskich serialach w 2020 roku zauważył ledwie 7 proc. tąpnięcie – z 532 do 493 spadła liczba zupełnie nowych produkcji, jakie pojawiły się na największym światowym rynku, w danych za 2021 rok zapewne zobaczymy co najmniej powrót do kondycji z 2019 r.
Podobny trend widzimy w Polsce, która 2021 rok zakończy z przynajmniej 27 zupełnie nowymi serialami na antenach platform i serwisów VOD. W 2020 roku nowych seriali było według naszych wyliczeń 22. W tym roku jesteśmy więc blisko rekordu z 2018′, gdy nowych seriali pokazano nad Wisłą aż 30. Zaznaczmy, że nie uwzględniamy tu kontynuacji, a li tylko zupełnie nowe projekty. Uzupełnijmy, że nasze wyliczenie powstało na bazie statystyk Nielsena, własnych danych oraz konsultacji Joanny Sikorskiej, opisującej polskie seriale dziennikarki “Telemagazynu”.
Produkcja serialowa kipi różnorodnością, ale ubierzmy w kilka trendów to, o czym mówiło się tej jesieni na canneńskich MIPCOM, największej konferencji i targach branży wideo.
Tryumfalny pochód streamerów…
Połowę spośród nominowanych do tegorocznych Emmy seriali stworzyły serwisy SVOD. Sam Netflix w 2021’ zdobył tych nagród 44, powtarzając rekord ustanowiony w 1974 roku przez sieć CBS.
Trudno się dziwić, zważywszy na inwestycyjny rozmach giganta – Netflix tylko w tym roku na swoje oryginalne programy ma wydać ponad 5,6 mld dolarów, o 2 mld więcej niż w przedpandemicznym 2019. Seriale to zaś największy wabik w ofercie giganta. A że z każdym kwartałem na kolejnych rynkach zagęszcza mu się otoczenie konkurencyjne, nie widać na razie odwrotu od agresywnych inwestycji w oryginalny programming.
… w 2022 pod znakiem Europy
Podbijający kolejne rynki Disney+ zapowiedział już (zwiększając po drodze tę stawkę), że do 2024 r. wyprodukuje 60 nowych oryginalnych produkcji w samej tylko Europie, której kolejne rynki podbija w tym i przyszłym roku.
Równolegle z Disneyem, o nowe europejskie terytoria biznes poszerza HBO Max, który właśnie oficjalnie debiutował w Skandynawii i Hiszpanii. To pierwsza część europejskiego planu debiutów w 27 krajach, w tym Polsce, gdzie Max zastąpi HBO Go.
Priorytetowe znaczenie naszego kontynentu w strategii na 2021 rok podkreślał też na MIPCOM Douglas Craig, SVP Viacomu, który rozwija projekt Paramount+. Numer 3 albo 4 na rynkach, na które wchodzi, to interesująca serwis (póki co) pozycja. Jak mówił w Cannes Douglas Craig, o nowych subskrybentów serwisy walczą dziś przede wszystkim premierowymi serialami, a utrzymanie klientów zapewniają już także stare, dobre pod “comfort viewing” treści.
Przynajmniej na niektórych rynkach Paramount+ o abonentów będzie się bił m.in. z Viaplay, jedynym serwisem z europejskim rodowodem, który w tym roku rozpoczął zagraniczną ekspansję. Polska, gdzie już pozyskał blisko 300 tys. abonentów, jest jednym z pierwszych celów serwisu, który u nas buduje na razie wizerunek wokół praw sportowych. To jedna z kilku omawianych przez Filippę Wallestam z Viaplay strategii zdobywania rynków, odmienna niż ta stosowana w Nordykach, gdzie serwis buduje pozycję wokół oryginalnych treści. Jedno zresztą nie kłóci się z drugim, w Polsce sport to tylko “entry ticket”, a Viaplay zapowiedział już inwestycje m.in. w seriale. Ile spośród 60 oryginalnych produkcji, które planuje na 2022 rok przypadnie na Polskę – tego nie wiemy. Bez wątpienia jednak Viaplay wyrasta na coraz ciekawszy punkt na serialowej mapie Europy.
W kontekście powyższych planów, ambicji i dotychczasowych dokonań streamerów, dochodzimy do fenomenu tegorocznych Emmy, zapewne ostatnich, w których tradycyjni nadawcy mieli aż połowę udziału w liczbie nagrodzonych seriali.
Dobre, bo rodzime
To m.in. globalni streamerzy, przede wszystkim Netflix, kreują dziś modę na lokalne produkcje. “Casa de Papel” czy “Lupin”, które wyrosły na międzynarodowe hity czy także ostatni globalny fenomen – koreański “Squid Game”, otwierają globalne salony przed lokalnymi serialami. Już nie tylko Ameryka i Wielka Brytania, ale w Europie coraz częściej także Francja, Hiszpania, Skandynawia, Niemcy czy Włochy oraz przebijające się powoli rynki CEE stoją za międzynarodowymi sukcesami lokalnych seriali.
Mamy też coraz więcej bardziej niszowych, regionalnych, nastawionych na osadzone w krajowych realiach produkcje, serwisów streamingowych. W Europie to choćby wspomniany Viaplay czy Britbox, w Stanach – np. serwis Topic. To właśnie m.in. za ich sprawą mówi się dziś o renesansie europejskiego serialu.
Oczywiście wszystko to dlatego, że widzowie, także ci anglojęzyczni i przez lata samowystarczalni jeśli chodzi o produkcje seriali w ich języku, zaczynają akceptować napisy oraz dubbing.
• Bezpieczne adaptacje i remake’i
Choć popyt na nowości jest olbrzymi, skłonność do eksperymentów na niezwykle konkurencyjnym rynku – już nie tak wielka. Dlatego wśród rozlicznych strategii twórców seriali, wyraźnie widać próby ograniczania ryzyka poprzez bazowanie na klasykach literatury, jak i remake’i popularnych w innych krajach seriali.
W Cannes swoją światową premierę miał podczas MIPCOM i CanneSeries m.in. „W 80 dni dookoła świata”. Przygodowa powieść Juliusza Verne’a stała się podstawą wielkiej, międzynarodowej koprodukcji z udziałem m.in. ZDF, BBC, Rai czy France Televisions.
Innym przykładem tego trendu jest kolejna adaptacja klasyka francuskiej literatury – Emila Zoli, którego światowym widzom przypomną twórcy „Germinal”, serialowej wersji klasycznej powieści sprzedawanej obecnie przez Banijay Rights.
W temacie remake’ów sięgnijmy np. po promowany mocno w Cannes brytyjski „Liar”, który jest najczęściej adaptowanym wg The Wit serialem w tym roku, doczekał się swoich wersji w Niemczech, Turcji i we Francji.
Przykładem służy również reklamowana podczas MIPCOM „Rebecca”, francuska wersja świetnie przyjętej w UK i nie tylko „Marcelli”, historii pani detektyw, która po latach przerwy wraca do pracy w wydziale zabójstw, a poza kryminalnymi zagadkami mierzy się też z własnymi demonami.
Nie zapominajmy tu o najświeższym polskim „The Office” wpisującym się w ten sam kierunek bezpieczniejszego inwestowania w sprawdzone wcześniej opowieści.
„The Office” to także pierwsza w Polsce od dawna serialowa komedia, co także jest odbiciem większego trendu, narastającego szczególnie w czasie pandemii, a mianowicie zapotrzebowania na lżejsze treści. Oczywiście w serialach wciąż rządzą wątki kryminalne, ale nawet thrillery nie są już naładowane li tylko grozą.
• Kobiety w natarciu (głównie te wkurzone)
Women empowerment daje o sobie znać w każdej sferze życia, także serialach, o czym już od kilku lat głośno nie tylko w Cannes.
Zapewne poza realnym zainteresowaniem widzów (widzek), stoją za tym także intencje marketingowe – po latach męskiej dominacji, świat szuka i docenia dziś silne bohaterki. Przykłady produkcji z ich udziałem można mnożyć.
W „Vigil” świetnie sprzedającym się (Szwecja, Ameryka Płd) na świat brytyjskim serialu kryminalnym, do męskiego świata marines wchodzi policjantka – lesbijka. Kobieta pokonuje uprzedzenia na wielu polach, nie tylko zawodowym.
W 4-odcinkowym thrillerze „Hollington Drive”, który z sukcesem podbił wieczorne pasmo ITV tej jesieni, utytułowani twórcy eksplorują zagmatwane relacje rodzinne na tle kryminalnej intrygi związanej z zaginięciem małego chłopca. Centralnym wątkiem historii i powodem, dla której tutaj wspominamy tę produkcję jest wystawiona w serialu na próbę głęboka relacja dwóch sióstr, głównych bohaterek serialu.
Jako fanka Agathy Christie z przyjemnością obejrzałabym nowy skandynawski serial, o którym dowiedziałam się na MIPCOM, z udziałem mniej znanej bohaterki jej kryminałów – Ariadne Olivier. Ta pisarka, żyjąca na kartach powieści Christie nieco w cieniu Herkulesa Poirot, powraca w „Agatha Christie’s Hjerson”.
Mówiąc o wątkach kobiecych w serialach, nie zapominajmy o całym nurcie produkcji z udziałem „wkurzonych kobiet”. Ich bunt przeciwko systemowi, męskiej dominacji, stereotypom, ochoczo uwieczniają ostatnio serialowi twórcy. Opowiadała o tym na MIP Virginia Mouseler z The Wit, a kilkoma przykładami służą:
Turecki „The usual suspects” to historia trzech przyjaciółek, które postanawiają się pozbyć swoich przemocowych mężów. Niestety jeden przedwcześnie budzi się po wypiciu zatrutego szampana. Wątek kryminalny przeplata się tu z opowieścią o siostrzeństwie.
Holenderski „Deep shit” opowiada historię gospodyń domowych, które niechcący wplątują się intrygę kryminalną.
„Inhale Exhale” to również holenderska historia egzotycznej przyjaźni life-couchki, która w poszukiwaniu wytchnienia przenosi się na wieś, z miejscową rzeźniczką. Czy przypadkiem nowa znajoma lubi zabijać tylko zwierzęta?
W tym samym nurcie mamy też fiński „My husband’s wife” (wkrótce premiera w publicznej stacji), historię dwóch zdradzanych żon, które, jak się okazało po jego śmierci, miały wspólnego męża. Kiedy ten umiera na atak serca, kobiety nawiązują relację.
A kolejną produkcją o słusznie wkurzonej kobiecie jest “Angela Black“, z niezłymi wynikami oglądalności premierowych odcinków. Przemocowy dom, którego nikt nie podejrzewałby o dziejące się za zamkniętymi drzwiami dramaty, to temat przewodni tego wschodzącego brytyjskiego serialu:
Silne, wkurzone kobiety świetnie portretuje także „Furia”, norweska historia kryminalnej z prawicowym terroryzmem w tle. Jest to tegoroczna premiera Viaplay i podobno najlepiej streamowany serial w historii serwisu! Ciekawe jak ogląda się w Polsce?
Mało o nas w Cannes
O polskich serialach niestety niewiele usłyszeliśmy na canneńskich targach. Jedyną pokazywaną na MIPCOM polską produkcją była “Krucjata” Telewizji Polskiej. Niestety na pokaz przyszło zaledwie kilka osób, głównie Polaków, w tym – z TVP, więc mimo iż serial z potencjałem, międzynarodowa publiczność nie miała szansy go docenić. Miejmy nadzieję, że frekwencja lepiej dopisze w internecie, zapewne już na odnowionej platformie streamingowej TVP. Nadawca szykuje bowiem premierę “Krucjaty” w modelu digital first, sprawdzonym już przez komercyjnych nadawców, głównie TVN i jego Player.
“Krucjata”, jak i znakomita większość dotychczasowych polskich seriali premium, sięga do mrocznych rewirów dusz widzów. W tym roku tylko „Sexify” Netfliksa i ostatni (myślę, że wkrótce będzie już można powiedzieć: hit) „The Office PL” Canal + wyłamują się z zaklętego kręgu produkowanych w Polsce kryminałów i thrillerów.
Perełkami z tego nurtu pozostają produkcje Canal+, m.in. “Klangor” i “Kruk”, których reklamy uświetniały w Cannes tegoroczne stoisko StudioCanal. Podobno oba seriale dobrze sprzedały się na świat i oby więcej takich newsów po kolejnych targach TV!