Gigantyczny sukces „Tylko nie mów nikomu” rozpalił oczekiwania wobec drugiego filmu braci Sekielskich na temat pedofilii w polskim Kościele. Także oczekiwania dotyczące statystyk jego popularności. Czy “Zabawa w chowanego” rozbiła bank? W pseudoprofesjonalnych podsumowaniach wyniku dokumentu można się pogubić.
Pierwsze zamieszanie z danymi zafundował nam Jacek Kurski, prezes, doradca prezesa, członek zarządu TVP, który pośpieszył z łże statystykami podbijającymi wynik „konkurencyjnego” dokumentu – „Nic się nie stało”. Piszę tu „konkurencyjnego”, bo sam Kurski w swoim szybko skasowanym (pod naciskiem krytycznych komentarzy) tweecie nie pozostawił złudzeń, że chodzi mu w istocie o coś więcej. Cynizm Jacka Kurskiego zostawmy jednak innym, a ja skupię się na faktycznej popularności, jaką osiągnęła „Zabawa w chowanego” oraz – dla porównania – “Nie się nie stało”. Niefortunny to może, zważywszy na tematykę filmów, materiał do rozprawy o wskaźnikach mediowych, ale festiwal łże-statystyk trwa w najlepsze, zatem prosi się o uporządkowanie padających danych.
Łże-peaki Kurskiego
W piątek Jacek Kurski pochwalił się na Twitterze, że film Latkowskiego pobił w linearnej telewizji wynik dokumentu braci Sekielskich. Przypomnijmy, że “Nie się nie stało” TVP 1 pokazała w środę (20 maja) na antenie TVP 1, a więc dokładnie 4 dni po sobotniej (16 maja) youtubowej premierze dokumentu braci Sekielskich i dzień przed jego premierą w TVN.
Triumfalny tweet Kurskiego bazuje na wynikach Modelu Oglądalności Rzeczywistej, a więc danych z dekoderów Netii, którymi prezes Kurski lubi strzelać do znienawidzonego Nielsena.
Czy Kurski ma powody do radości? Na pewno, bo (tu schodzimy na ziemię i sięgamy do danych Nielsena) „Nic się nie stało” miał w dniu premiery, 20 maja, aż 2.7 mln widzów w TVP1. Średnio tyle osób na minutę oglądało dokument o pedofilii w kręgach osób związanych z trójmiejskim klubem Zatoka Sztuki.
Dzień później dokument Sekielskiego pokazany w TVN 5 dni po jego premierze na Youtube widziało średnio 2.3 mln. Znów – 2.3 mln widzów przypadających średnio na minutę programu. Też super wynik, zważywszy na to, że TVN sięgnął po bardzo głośny materiał dostępny od blisko tygodnia na Youtubie
Ilu więc widzów miał dokument w swoim premierowym kanale? Nie ma racji Marek Sekielski pisząc kilka dni temu, że 6 mln, nie mają też racji media przeklepujące codziennie liczbę wyświetleń „Zabawy w chowanego” z YT i podpisujące, że jest to liczba widzów.
Wyświetlenia versus widzowie
Aktualne 6.7 mln w YT (25 maja) to liczba wyświetleń, które dosyć trudno sprowadzić do wspólnego mianownika z oglądalnością telewizyjną. Ale z pewną dozą zgrubności można to zrobić sięgając po dane o liczbie obejrzanych minut dokumentu. Poprosiliśmy o nie MCN Sekielskich (BB Media), który podał nam, że do soboty, a więc równo przez tydzień od premiery, „Zabawy w chowanego”, dokument oglądano przez blisko 2.831 mln godzin, co daje 169.9 mln minut.
Odnosząc to do sobotniej liczby wyświetleń (6.61 mln) mamy średnio 25,5 minuty przypadającej na jedno wyświetlenie dokumentu lub też ATS% na poziomie 29,3 %.
Zatem jeśli przeliczymy ten wynik na główny wskaźnik telewizyjny – AMR (oglądalność, średnia liczna widzów w każdej minucie) to wyniesie on w przybliżeniu 1.95 mln widzów. Nie jest to więc 6 mln widzów, jak twierdzą niektórzy, lub „3 razy więcej niż w TV”.
To jaka była widownia?
Jeśli porównać youtube’ową i telewizyjną oglądalność, wydaje się, że to TVN zrobił dokumentowi lepszą robotę niż YT, bo z dużą dożą zgrubności można stwierdzić, że to ten kanał napędził większą widownię. Średnio, po tygodniu od premiery, sumując oglądalności, możemy mówić łącznie o ok. 4.5 mln widzów dokumentu braci Sekielskich. Wynik imponujący, wręcz spektakularny.
Wracając zaś do „pojedynku” z Latkowskim, którym w piątek epatował na Twitterze prezes publicznej telewizji– należałoby założyć, że internetowa emisja dokumentu w VOD TVP (ja np. z niej skorzystałam) przyniosła TVP ok. 1,8 mln dodatkowej oglądalności (doprecyzujmy, że liczonej jako AMR, a nie liczba odtworzeń), żeby „Nic się nie stało” mogło się równać statystykami z „Zabawą w chowanego”.
Ani myślę, by taką narracją zbliżać się do stylu prezesa TVP, więc żeby uciec od konwencji pojedynku, podsumuję tylko, że oba dokumenty – braci Sekielskich oraz Sylwestra Latkowskiego – w swojej kategorii odnotowały statystyki rzadko spotykane.
Dokumentalni rekordziści tego millenium to póki co „Jan Paweł II – sługa” z 5.97 mln widzów na Polsacie w kwietniu 2005 roku oraz „Imperium Ojca Rydzyka”, dokument Jerzego Morawskiego z 5.01 mln pokazywany w 2002 roku na antenie… TVP1.
Pamiętajmy jednak o cyfryzacji, fragmentacji itd., która statystyki oglądalności sprzed 5 lat (a co dopiero 15 czy 18!) czyni nieprzystawalnymi do dzisiejszych.
Łże-dane z innych kręgów
A odbijając się już od wątku dokumentów i wracając na koniec do łże statystyk… co się dziwić dziennikarzom, jeśli i profesjonaliści tworzą dziś takie PR-owe materiały promocyjne? Gratulując Onetowi wyników, bo wierzymy, że wzrosły w czasie pandemii, apelujemy o odrobinę zdrowego rozsądku w używaniu hasła „oglądalność” ?
Podobną wstrzemięźliwość zalecamy koleżankom i kolegom z projektu „I love radio”. Dzięki porównywaniu deklaracji składanych w telefonicznej ankiecie z nasłuchem telemetrów w mieszkaniach, jesteście blisko przyjęcia do gildii łże-badaczy 🙂
Photo by Michal Matlon on Unsplash
Skopuję mojego komcia z fejsa:
deklaratywne badanie słuchalności radia nie ma wiele więcej wad niż telemetria, która zalicza do oglądalności nawet te minuty, kiedy panelista wychodzi na siku do kibla lub do kuchni po herbatkę.