Smartfon i telewizor, czyli „fatalne” zauroczenie (z MIPTV)

Panel poświęcony przyszłości telewizji na MIPTV w Cannes. Prowadząca: „czy zawiodła was jakaś technologia, w której pokładaliście nadzieje?” Odpowiada Eric Scherer z France Television: „Tak. Second screen. Okazało się, że komórka to niestety first screen”. 

panel

Eric Scherer to szef „mediów przyszłości” w publicznej telewizji francuskiej (pełna nazwa jego stanowiska: director of future media). Czuwa tam nad łączeniem telewizji z nowymi platformami i wprowadza innowacje produktowe u francuskiego nadawcy. Multiscreening nie tylko jego frapuje jako zjawisko, z którego należałoby wycisnąć jak najwięcej korzyści: dla widza, reklamodawcy, dostawcy treści, czy wreszcie telewizji, na wielu rynkach już nie tylko wizerunkowo „poszkodowanej” przez nowe media.  Gracze z rynku wideo prześcigają się więc w pomysłach na wykorzystanie trendu jednoczesnej konsumpcji kilku mediów. 

Niżej dwa słowa o dwóch prostych związanych z tym pomysłach, które wyjątkowo przypadły mi do gustu na MIPTV w Cannes: 

  1. Spott, czyli telewizyjny Shazam dla marek

Nowa aplikacja od Appiness, belgijskiego start-upu, to przykład z kategorii „video commerce”. Oglądając program, widz namierza na komórce produkty używane w show – od ubrań prezenterów, przez meble po AGD i produkty spożywcze. Wystarczy kliknąć, by aplikacja przekierowała do sklepu producenta, gdzie można dokonać zakupu. Odbiorca nie musi google’ować, aplikacja podpowiada inne produkty mężczyznom, inne kobietom. W fazie testów ten telewizyjny „Shazam” dla marek wypadł według jego twórców rewelacyjnie – 13 proc. testujących zachowało aplikację na komórce, a 7 proc. kupiło któryś z produktów (apkę testowano na jednym z show kulinarnych). Możliwość prezentowania marek z pomocą Spott, właściciel aplikacji ma dogadywać z producentem programu bądź nadawcą. Program (plik wideo), w którym Appiness oznaczy marki, musi dostać kilkadziesiąt godzin wcześniej.

Poza korzyścią dla marek, które zwiększają szansę na sprzedaż będąc do namierzenia z pomocą aplikacji, to także źródło wiedzy dla samych nadawców o zachowaniach i zainteresowaniach widzów. Dla telewizji publicznych, którzy nie mogą pokazywać reklam, to furtka do komercjalizowania programów. Jak usłyszałam od sprzedawców Appiness prezentujących się w Canness, docelowo aplikacja ma być rozwijana także w kierunku „obsługi” programów nadawanych na żywo oraz pokazywania zbliżonych do wykorzystywanych w programie produktów, a nie tylko dokładnie tych samych. W przypadku kreacji z Gali Oscarowej – wersja economy na pewno byłaby mile widziana… Pytanie tylko komu w przypadku emisji ‘live’ Spott będzie wystawiał fakturę? Nie zdążyłam tego ustalić. Na razie czekamy na aplikację w wersji podstawowej – debiut jest zapowiedziany na przyszły tydzień. 

IMG_1905

  1. „Touch”, czyli widz ściga się z gwiazdą

Izrealski format „Touch” (program wkrótce będzie miał premierę w telewizji) opiera się na bardzo prostym pomyśle. Uczestnikom show pokazywany jest obraz, a ich zadaniem jest jak najszybsze wskazanie na ekranie co „nie pasuje”. Może to być scenka z udziałem polityków, czy dzieło znanego malarza z jednym wstawionym przez producentów niezgodnym z rzeczywistością elementem. Z uczestnikami show na żywo ścigają się widzowie, którzy grają dokładnie w to samo na komórkach. Gra dostępna jest także offline.

Prosta i angażująca formuła interaktywnego „Touch” pozwala wierzyć, że program chwyci, przewiduje tak m.in. The Wit, firma wyłapująca nowe formaty ze świata. „Touch” wyszedł spod ręki Keshet International, znanego m.in. z „Homeland” błyskawicznie rozwijającego się gracza z Izraela.

touch

Telewizja mogła sobie pewnie wyobrazić lepszych przyjaciół niż urządzenia mobilne – komórka i tablet. Ale jak już kiedyś zauważyliśmy w badaniu MEC (bez product placement nie może się obyć), multiscreening to niekoniecznie zmora dla linearnej TV. To, że komórka lub laptop absorbują część uwagi widza, to być może koszt, jaki nadawca płaci za to, że przynajmniej część tej uwagi zostaje z nim w czasie bloków reklamowych. Mając odskocznię w postaci komórki w ręku, widz ma prawdopodobnie mniejszą motywację niż w przedmobilnych czasach, by w ucieczce przed reklamami skakać po kanałach lub iść po kanapkę. Być może (trzeba by to zbadać dokładniej) to właśnie częściowo dzięki temu efektywność reklamy telewizyjnej nie spada, a przynajmniej nie tak szybko jakby sobie życzyli konkurenci telewizji w walce o budżety reklamowe. Niezależnie od tego jaką rolę należy przypisać komórce w ręce widza w czasie oglądania telewizji – trzeba się przyzwyczaić, że widz już tej komórki nie odłoży. Producenci „Touch” i twórcy Spott doskonale wyczuli ten trend.

Joanna Nowakowska

Żyje z pisania, ale woli czytanie. Łącznie od ponad dekady śledzi rynek telewizyjny, a od jakiegoś czasu ma wrażenie, że rynek śledzi również ją :) Obowiązki naczelnej ScreenLoverki łączy z pracą w agencji mediowej, do której przeszła z Atmediów. Poprzednio - dziennikarka „Media & Marketing Polska”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.