Publiczne harakiri, czyli Tomasz Bruss o ramówkach TVP

Jeżeli jesteś prawdziwym Screen-loverem, kondycja publicznej telewizji leży Ci na sercu. W końcu to Telewizja Publiczna, czyli nasza, wspólna. Testujesz zatem nowe seriale TVP przy niedzielnym obiedzie z satysfakcją i prychasz na nowy „żenujący żart prowadzącego”. Sprawdzasz jak produkowane przez Publiczną talent shows mają się do komercyjnej konkurencji, martwisz się, czy rolnik znajdzie żonę. Nade wszystko jednak śledzisz prezentacje nowych ramówek Publicznej. I wtedy bardzo skacze ci ciśnienie.

Przeczytałem relację z prezentacji jesiennej ramówki Telewizji Polskiej oraz List Dyrektor Biura Koordynacji Programowej z mieszaniną  rozbawienia i przerażenia. Cały ów list naładowany jest iście wojenną retoryką, znaną raczej z manifestów politycznych, a nie opisów założeń programowych nadawcy TV. Roi się w nim od sformułowań w rodzaju: kanibalizm, bratobójczy, krzywda, wykluczenie, duma, pamięć historyczna itd. Jednym z postulatów twórców nowej ramówki TVP jest ni mniej ni więcej tylko: „służenie spójności społecznej i narodowej”. I tak jak spójność społeczna jest mi bardzo bliska, tak „spójność narodowa” kojarzy mi się już raczej z Ustawami Norymberskimi i Berezą Kartuską.

Kto nie rządzi w TVP

Przyjrzyjmy się jednak strategicznym założeniom, które przyświecały twórcom jesiennej ramówki TVP. Kluczowe wydaje się „konsekwentne sprofilowanie głównych anten” w celu uniknięcia wspomnianego „kanibalizmu” (sic!) anten; (chodziło chyba o kanibalizację?). Tak jasne postawienie sprawy wiele mówi o tym, kto obecnie naprawdę rządzi w TVP. Albo raczej kto na pewno w niej nie rządzi: obecni szefowie anten. Karuzela stanowisk w Telewizji Polskiej kręci się ostatnio w tak zawrotnym tempie, że tylko przypomnę: szefem Jedynki jest ostatnio, od połowy lipca, Krzysztof Karwowski, a Dwójki odpowiednio Marcin Wolski. Gdyby było inaczej, gdyby mieli realną władzę, spodziewam się, że stawiliby oni skuteczny opór wobec zakusów przemieniania ich ogólno-tematycznych super mocnych anten ze stuprocentowym dotarciem w gospodarstwach domowych i czołowymi pozycjami na pilotach, w twory quasi-tematyczne! Ale to nie wszystko – planowane doskonałe rozróżnienie ofert TVP1 i TVP2 pozbawi szefów anten najbardziej popularnego w telewizjach usprawiedliwienia niepowodzeń ich pozycji programowych – zniknie bowiem bezpośrednia „bratobójcza” konkurencja i nie będzie już na kogo zwalić winy za niskie ratingi.

Twórcy nowej strategii TVP włożyli sporo konceptualnej pracy w klarowne określenie obecnego pozycjonowania głównych publicznych kanałów, otrzymały one nawet coś w rodzaju tagline’ów. Oddajmy na chwilę głos strategom z TVP: W ramach profilowania anten Jedynka będzie budowana jako telewizja wartości. Hasło spinające na dziś: Jedynka w chwilach najważniejszych dla Polaków. Charakter Dwójki określa natomiast motto: dwa razy więcej dobrej rozrywki, i jeszcze więcej radości”. Przekładając z polskiego na nasze: w Jedynce będzie teraz głównie polityka, wiadomości, publicystyka i dokument, a w Dwójce przede wszystkim rozrywka.

Wąsata Jedynka

Jakie mogą być konsekwencje tak radykalnej polaryzacji ofert TVP1 i TVP2? No cóż, według mnie wyraźnie zauważalna polaryzacja widowni. To nie tak, że główne publiczne anteny dotychczas się od siebie nie różniły. Na Jedynce zawsze było więcej publicystyki, trochę sportu, jeśli seriale – to bardziej „poważne”. Dwójka zawsze pokazywała więcej telenowel, kabarety, nieco bardziej niszowe kino. Upraszczając najbardziej jak się da, możemy zaryzykować stwierdzenie, że Jedynka była nieco bardziej „męska”, a Dwójka trochę bardziej „kobieca”. Jednak to, co ordynuje kanałom obecnie Naczelny Komitet Programowy, to super intensywna kuracja hormonalno-sterydowa po której Jedynce wyrosną wąsy i przybędzie 20 cm w bicepsie, a Dwójka zacznie śpiewać sopranem i pleść wianki.

Ale to oczywiście kolejne uproszczenie. Albowiem część mężczyzn nie opuści przecież żadnego epizodu „M jak miłość”, a część kobiet pasjonuje się polityką i Ligą Mistrzów. Zatem jeżeli weźmiemy pod uwagę zainteresowania, a nie płeć, to  widzowie niezainteresowani sprawami bieżącymi mogą sobie w zasadzie odpuścić zaglądanie do Jedynki, a niegustujący w polskich fabułach, kabarecie i talent-shows – Dwójkę. Osobiście mógłbym sobie taki stan rzeczy nawet chwalić. Od kiedy za kierowanie Telewizją Publiczną wzięli się politycy prawicy, od kiedy we Wiadomościach dominować zaczął alternatywny obraz rzeczywistości, przestałem je w ogóle oglądać i zyskałem na ciekawsze sprawy pół godziny dziennie. Wciąż jednak śledziłem w Jedynce kilka pozycji; z przyjemnością obejrzałem serial „Bodo”, finał Eurowizji. I jeszcze kilka programów, powiedzmy, „rozrywkowych” po zakończeniu których jednakowoż regularnie trafiałem na ciężki, niestrawny konserwatywny sos jakim podlana jest obecnie cała publicystyka, dokument i programy historyczne TVP. Jeżeli zatem teraz cały ten konserwatywny content zagości jedynie w TVP1, będę mógł z ulgą odetchnąć i (prawdopodobnie) na długo zapomnieć o Jedynce. Tyle że, jak wspomniałem na wstępie – prawdziwy Screen-lover martwi się losem Telewizji Publicznej, bo ma ona jako jedyna, z mocy ustawy, realizować unikalne cele i tworzyć treści, których jej komercyjni rywale tworzyć nigdy nie będą, bo nie muszą.

“Artyści” po przejściach

Przyjrzyjmy się przez chwilę dokładniej temu, co na jesień przygotowały kanały Telewizji Publicznej. Z Jedynki na początek zwraca uwagę cała lista nowych i kontynuowanych produkcji o mrożących krew w żyłach tytułach, m.in.: „Łowca smoków” „Obserwator”, „Magazyn śledczy Anity Gargas”, „Sprawa dla reportera” na tle których tytuł dobrze znanego z pluralizmu przedstawianych poglądów „Warto rozmawiać” brzmi iście relaksująco. Z Jedynki na dobre nie znikną rozrywka i fabuła. Pojawią się nowe sezony „Ojca Mateusza”, „Komisarza Alexa”, „Klanu” i „Rancza”, nowy oryginalny talent show „Hit, hit, hurra”, czy rozrywkowo-patriotyczny „Co słychać Polsko” prowadzony przez rozchwytywaną ostatnio Annę Popek, prezenterkę kolejnej nowości Jedynki – talk-show „Zatrzymać chwilę”. Ja z oferty Jedynki najwięcej obiecuję sobie po nowym serialu kryminalnym „Komisja morderstw”, nota bene w ostatniej chwili przesuniętego z Dwójki w imię strategicznej spójności ramówek. Sympatycznie zapowiada się też paradokument „Weterynarze z sercem” nawiązujący do niezapomnianego „SOS dla czterech łap”.

Dwójka to seriale, telenowele, kultura, kabarety i Marcin Wolski. Pojawią się nowe sezony „O mnie się nie martw”, „Rodzinki.pl”, „M jak miłość”, „Barw szczęścia”, a także jeden nowy serial „Artyści” według scenariusza i reżyserii głośnego duetu Strzępka/Demirski, nad którym prace zaczęto jeszcze za poprzedniej grupy trzymającej TVP i którego premierę już raz przełożono. Mam nadzieję, że jednak się pojawi, bo to w obecnej ofercie TVP zaiste rodzynek. Za takie produkcje powinna się brać Telewizja Publiczna, niestety bierze się coraz rzadziej. Będzie za to nowy talent show „Bake-off – Ale ciacho!” z udziałem Roberta Makłowicza „powstały w ramach prestiżowego porozumienia programowego zawartego z BBC Worldwide”, a także kontynuacja „The voice of Poland”. Plus premiery w „Studio Teatralnym Dwójki” i kilka nowości kulturalnych w formule raczej gadanej. Wraz z awansem na szefa TVP2 Marcina Wolskiego należną i mocną pozycję na jej antenie uzyska „Best of the best” autorstwa satyryka-dyrektora. Byłbym zapomniał o jednak jednym nowym programie publicystycznym Dwójki: w sobotnie południa zagości w jej ramówce „Południk Wildsteina”, prowadzenie: Wildstein Senior, zamówienie: Wildstein Junior.

Pomiar “niezależny”

Do czego to wszystko doprowadzi? Główne kanały Telewizji Publicznej zaliczyły fatalne pierwsze półrocze. Nawet kroplówka w postaci dokupionych naprędce od Polsatu transmisji z Euro niewiele w tym wymiarze zmieniła. Kampania mająca w krótkim czasie ukonstytuować nowe Media Narodowe i sowicie zasilić ich skarbiec, póki co zakończyła się falstartem. Polityczne kierownictwo TVP zdefiniowało zatem agresywną strategię obliczoną na coraz szczuplejsze środki, którymi dysponuje. Główną grupę docelową ich działań stanowi polityczna baza wyborcza prawicy ze szczególnym uwzględnieniem posłów, szczególnie jednego.

Niedawne eksperymenty z ekshumacją telewizyjnych formatów sprawdzonych za komuny, to cała lista porażek. Przy tej okazji szczególnie jasno widać, jak niewiele świeżych pomysłów ma obecne kierownictwo TVP. I w sumie jak mało odwagi. Bo w sumie dlaczego mając za sobą twarde wsparcie polityczne wsparcie nie pójść na całość? Aż się przecież prosi o cały wachlarz narodowych w treści i nowoczesnych w formie formatów: reality show „Kto wyspowiada mojego syna”, teleturniej „Dzięki 500+”, telenowela ”Elbanowscy”, serial political fiction „Trybunał”, Festiwal Piosenki Żołnierzy Wyklętych itd. A może po prostu musimy poczekać, aż znajdą się na nie środki z Opłaty Audiowizualnej?

Kierunki zaplanowanych zmian w ramówkach TVP1 i TVP2 sugerują, że ich potencjalna widownia się podzieli, a ponadto jeszcze bardziej zestarzeje. W skali mikro czeka nas kampania domowych bitew o pilota, w szranki których staną: siermiężna publicystyka i polityka versus raczej opatrzona rozrywka. Wróżę, że jeszcze częściej niż dotychczas wygrają w nich TVN i Polsat, a także cały długi ogon. Obawiam się szczególnie o ratingi TVP1. Potrzeba zakupienia nowego, „niezależnego” pomiaru oglądalności telewizji staje się zatem coraz bardziej paląca.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.